Ciało kobiety w przepuście
19.11.2019 15:29Wiadomości / Krosno / Rymanów
(fot. /RED/)
18 listopada w Sądzie Okręgowym w Krośnie odbyła się kolejna rozprawa w sprawie tragicznego wypadku, do którego doszło 5 grudnia w nocy w Milczy na ul. Kolejowej. Śmiertelnie potrącona została 52-letnia Zofia K. a na ławie oskarżonych zasiedli kierujący samochodem 22-letni Dawid M. i pasażer, 23-letni Piotr B. Obydwaj mają postawiony między innymi zarzut zabójstwa kobiety.
W poniedziałek, w sądzie stawiło się dziesięciu świadków, w tym lekarz patomorfolog, który wykonywał sekcję zwłok i wydał opinię o przyczynach śmierci ofiary wypadku. Składali zeznania i odpowiadali na pytania przez ponad pięć godzin.
Ilona W., niedoszła synowa Zofii K. zeznała, że 5 grudnia ub. roku wróciła około godz. 13 ze szkoły. - Rozmawiałyśmy z Zosią, pomogła mi pakować prezent na mikołaja dla córki i normalnie wyszła z domu do pracy. Wieczorem, jak zawsze, czekałam na nią, zostawiłam zapalone światło na podwórku. Z pracy wracała około 22.30. Gdy obudziłam się w nocy, by zrobić dziecku mleko, zobaczyłam dalej świecące się światło a jej nie było w pokoju. Powiedziałam o tym jej synowi Patrykowi, ale on stwierdził, żeby się nie martwić, gdyż mama czasem zostaje dłużej w pracy - mówiła w sądzie Ilona W.
Rano przyszedł sąsiad Piotr T. i powiedział, że w rowie leży jakaś kobieta. Okazało się, że była to Zofia K. - Była włożona do połowy ciała w przepuście, obok leżała torebka, nie miała jednego buta a kurtka była lekko podarta. Zaniepokoiła mnie torebka, bo była ładnie położona obok niej, jakby sama ją tam położyła - dodała.
Ofiarę wypadku znalazł 6 grudnia rano mieszkający w pobliżu Tadeusz K. Około 6:20 wyszedł na spacer z psem. Na mostku prowadzącym do posesji teściowej znalazł buta. Myśląc, że należy do kogoś z rodziny zaniósł go pod dom. Po powrocie ze spaceru wsiadł do samochodu i wyjeżdżając ze swojej posesji na drogę, już na swoim mostku zobaczył rozbite lusterko. Położył je koło ogrodzenia i wracając do auta, zauważył ciało leżące w rowie, które do około połowy było w przepuście. - Wskoczyłem do fosy, próbowałem je wyciągnąć za nogi w okolicy kostek, ale nie dałem rady. Było już zimne, przymarznięte do podłoża. Pobiegłem do szwagra mieszkającego po sąsiedzku, który jest strażakiem. Zadzwoniłem na numer alarmowy 112 i przyszliśmy na miejsce. Powiedział, żeby niczego nie dotykać i czekaliśmy na policję - mówił w sądzie Tadeusz K.
Świadek zwrócił uwagę na dziwnie ułożone ciało do połowy w przepuście, leżącą idealnie obok torebkę "uszami" do góry a także zapalniczkę a kilka metrów dalej okulary. Nie było natomiast śladów krwi w rowie.
Kierowca busa, którym Zofia K. wracała z pracy po drugiej zmianie zeznał, że jak zwykle wsiadła do busa o 22.05. Do Milczy przyjechali około 22.25. - Powiedziała "dobranoc, dziękuję", wysiadła na przystanku przy ul. Kolejowej i ruszyła w stronę domu, a ja pojechałem dalej tą drogą, na której została później potrącona - mówił w sądzie kierowca busa. Podkreślił, że nie zauważył jednak na tym odcinku żadnego pojazdu, który jechałby z naprzeciwka czy za nim oraz żadnych świateł samochodowych.
Żadnych śladów wypadku, czy porozrzucanych na drodze rzeczy nie zauważył też kierowca innego busa, który około 23.30 przejeżdżał ul. Kolejową.
Dawid M. i Piotr B. 5 grudnia ub. roku przed 22 spotkali się we Wróbliku Królewskim z Adrianem P. Nastolatek zeznał przed sądem, że około 21.45 w trójkę podjechali na parking przy kościele we Wróbliku Królewskim i tam chwilę siedzieli rozmawiając. - Działo się niewiele, rozmowa była nieciekawa, spokojna. Piotrek wypił piwo i zapalił papierosa. Dawid alkoholu na pewno nie pił, nic nie było też od niego czuć. Palił tylko e-papierosa. Około 22 zadzwoniła po mnie mama i koledzy odwieźli mnie do domu - zeznał Adrian P.
Dodał też, że następnego dnia wieczorem zadzwonił do niego Piotr B. - Rozmawialiśmy na temat pożyczonego przez Piotrka ode mnie roweru. On chyba szedł do mnie z tym rowerem, ale potem kontakt się urwał. Powiedział też, że nie może dodzwonić się do Dawida, gdyż włącza się w jego telefonie poczta głosowa. Ja również spróbowałem zadzwonić, by to sprawdzić, ale mnie także włączyła się poczta głosowa - zeznał Adrian P.
Lekarz patomorfolog, który w krośnieńskim szpitalu przeprowadził sekcję zwłok Zofii K. potwierdził, że kobieta została potrącona przez samochód od tyłu i odrzucona na pobocze, do rowu. Siła uderzenia była tak duża, że praktycznie natychmiast straciła przytomność, przez co nie mogła się ani czołgać ani poruszać samodzielnie. Została wepchnięta do przepustu, gdzie się wykrwawiła i zmarła. - W 100 procentach możemy wykluczyć koncepcję, że sama wczołgała się do przepustu oraz, że uderzenie samochodem spowodowało, iż tak wpadła do przepustu - stwierdził lekarz patomorfolog.
Śmierć mogła nastąpić w przedziale od 15 do 45 minut od potrącenia. Zdaniem lekarza, bardzo szybkie udzielenie pomocy dawało pewną, choć minimalną nadzieję na uratowanie jej życia. - Musiałaby to być jednak pomoc medyczna w ciągu kilku minut z podaniem odpowiednich płynów i leków - stwierdził lekarz.
Rodzice Dawida M. odmówili składania zeznań. Mają takie prawo jako najbliższa rodzina oskarżonego.
Kolejną rozprawę, na które zostaną przesłuchani następni świadkowie, zaplanowano na połowę grudnia br.
Czytaj również:
Zarzut zabójstwa dla kierowcy i pasażera po wypadku w Milczy
Ciosy nożem w brata
Ilona W., niedoszła synowa Zofii K. zeznała, że 5 grudnia ub. roku wróciła około godz. 13 ze szkoły. - Rozmawiałyśmy z Zosią, pomogła mi pakować prezent na mikołaja dla córki i normalnie wyszła z domu do pracy. Wieczorem, jak zawsze, czekałam na nią, zostawiłam zapalone światło na podwórku. Z pracy wracała około 22.30. Gdy obudziłam się w nocy, by zrobić dziecku mleko, zobaczyłam dalej świecące się światło a jej nie było w pokoju. Powiedziałam o tym jej synowi Patrykowi, ale on stwierdził, żeby się nie martwić, gdyż mama czasem zostaje dłużej w pracy - mówiła w sądzie Ilona W.
Rano przyszedł sąsiad Piotr T. i powiedział, że w rowie leży jakaś kobieta. Okazało się, że była to Zofia K. - Była włożona do połowy ciała w przepuście, obok leżała torebka, nie miała jednego buta a kurtka była lekko podarta. Zaniepokoiła mnie torebka, bo była ładnie położona obok niej, jakby sama ją tam położyła - dodała.
Ofiarę wypadku znalazł 6 grudnia rano mieszkający w pobliżu Tadeusz K. Około 6:20 wyszedł na spacer z psem. Na mostku prowadzącym do posesji teściowej znalazł buta. Myśląc, że należy do kogoś z rodziny zaniósł go pod dom. Po powrocie ze spaceru wsiadł do samochodu i wyjeżdżając ze swojej posesji na drogę, już na swoim mostku zobaczył rozbite lusterko. Położył je koło ogrodzenia i wracając do auta, zauważył ciało leżące w rowie, które do około połowy było w przepuście. - Wskoczyłem do fosy, próbowałem je wyciągnąć za nogi w okolicy kostek, ale nie dałem rady. Było już zimne, przymarznięte do podłoża. Pobiegłem do szwagra mieszkającego po sąsiedzku, który jest strażakiem. Zadzwoniłem na numer alarmowy 112 i przyszliśmy na miejsce. Powiedział, żeby niczego nie dotykać i czekaliśmy na policję - mówił w sądzie Tadeusz K.
Świadek zwrócił uwagę na dziwnie ułożone ciało do połowy w przepuście, leżącą idealnie obok torebkę "uszami" do góry a także zapalniczkę a kilka metrów dalej okulary. Nie było natomiast śladów krwi w rowie.
Kierowca busa, którym Zofia K. wracała z pracy po drugiej zmianie zeznał, że jak zwykle wsiadła do busa o 22.05. Do Milczy przyjechali około 22.25. - Powiedziała "dobranoc, dziękuję", wysiadła na przystanku przy ul. Kolejowej i ruszyła w stronę domu, a ja pojechałem dalej tą drogą, na której została później potrącona - mówił w sądzie kierowca busa. Podkreślił, że nie zauważył jednak na tym odcinku żadnego pojazdu, który jechałby z naprzeciwka czy za nim oraz żadnych świateł samochodowych.
Żadnych śladów wypadku, czy porozrzucanych na drodze rzeczy nie zauważył też kierowca innego busa, który około 23.30 przejeżdżał ul. Kolejową.
Dawid M. i Piotr B. 5 grudnia ub. roku przed 22 spotkali się we Wróbliku Królewskim z Adrianem P. Nastolatek zeznał przed sądem, że około 21.45 w trójkę podjechali na parking przy kościele we Wróbliku Królewskim i tam chwilę siedzieli rozmawiając. - Działo się niewiele, rozmowa była nieciekawa, spokojna. Piotrek wypił piwo i zapalił papierosa. Dawid alkoholu na pewno nie pił, nic nie było też od niego czuć. Palił tylko e-papierosa. Około 22 zadzwoniła po mnie mama i koledzy odwieźli mnie do domu - zeznał Adrian P.
Dodał też, że następnego dnia wieczorem zadzwonił do niego Piotr B. - Rozmawialiśmy na temat pożyczonego przez Piotrka ode mnie roweru. On chyba szedł do mnie z tym rowerem, ale potem kontakt się urwał. Powiedział też, że nie może dodzwonić się do Dawida, gdyż włącza się w jego telefonie poczta głosowa. Ja również spróbowałem zadzwonić, by to sprawdzić, ale mnie także włączyła się poczta głosowa - zeznał Adrian P.
Lekarz patomorfolog, który w krośnieńskim szpitalu przeprowadził sekcję zwłok Zofii K. potwierdził, że kobieta została potrącona przez samochód od tyłu i odrzucona na pobocze, do rowu. Siła uderzenia była tak duża, że praktycznie natychmiast straciła przytomność, przez co nie mogła się ani czołgać ani poruszać samodzielnie. Została wepchnięta do przepustu, gdzie się wykrwawiła i zmarła. - W 100 procentach możemy wykluczyć koncepcję, że sama wczołgała się do przepustu oraz, że uderzenie samochodem spowodowało, iż tak wpadła do przepustu - stwierdził lekarz patomorfolog.
Śmierć mogła nastąpić w przedziale od 15 do 45 minut od potrącenia. Zdaniem lekarza, bardzo szybkie udzielenie pomocy dawało pewną, choć minimalną nadzieję na uratowanie jej życia. - Musiałaby to być jednak pomoc medyczna w ciągu kilku minut z podaniem odpowiednich płynów i leków - stwierdził lekarz.
Rodzice Dawida M. odmówili składania zeznań. Mają takie prawo jako najbliższa rodzina oskarżonego.
Kolejną rozprawę, na które zostaną przesłuchani następni świadkowie, zaplanowano na połowę grudnia br.
Czytaj również:
Zarzut zabójstwa dla kierowcy i pasażera po wypadku w Milczy
Ciosy nożem w brata
Autor: /RED/
Nikt jeszcze nie skomentował. Bądź pierwszy!