Prokurator Generalny wniósł kasację od wyroku Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie, który skazał Waldemara B. za zabójstwo Piotra K. w nocy z 9 na 10 stycznia 2016 r. w Rymanowie-Zdroju. Sąd Najwyższy podjął decyzję 29 lipca.
24 kwietnia 2018 r. Sąd Apelacyjny w Rzeszowie skazał 60-letniego wówczas Waldemara B. na pięć lat i sześć miesięcy więzienia za zabójstwo swojego znajomego Piotra K. Wyrok ten był krótszy o rok w porównaniu z wyrokiem Sądu Okręgowego w Krośnie, od którego apelację złożyli zarówno obrońcy Waldemara B., jak i prokurator oraz pełnomocnik rodziny zmarłego Piotra K.

Apelacja w Rzeszowie

Sąd Apelacyjny w Rzeszowie uznał, iż nie było to zabójstwo z okrucieństwem, jak chciał prokurator, ale z zamiarem ewentualnym. Zdaniem sądu działał też w warunkach obrony koniecznej i miał w stopniu znacznym ograniczoną poczytalność z przekroczeniem granic obrony koniecznej.

Prokurator Generalny interweniuje

Od tego prawomocnego już wyroku przysługiwała jedynie kasacja do Sądu Najwyższego. I z tego prawa skorzystał Prokurator Generalny. Po zapoznaniu się z wszystkimi dostępnymi materiałami w tej sprawie zdecydował się wystąpić z kasacją do Sądu Najwyższego.

- Prokurator Generalny zaskarżył wyrok Sądu Apelacyjnego w całości, zarzucając rażące i mające istotny wpływ na treść wyroku naruszenie przepisów procedury karnej, polegające m.in. na zaniechaniu przez Sąd Apelacyjny w Rzeszowie rzetelnego i wnikliwego rozważenia zarzutów podniesionych w apelacjach prokuratora i pełnomocnika oskarżyciela posiłkowego. Zarzuty te dotyczyły wadliwej oceny materiału dowodowego dokonanej przez sąd I instancji i błędnego uznania, że oskarżony działał z zamiarem ewentualnym pozbawienia życia pokrzywdzonego oraz w warunkach przekroczenia granic obrony koniecznej. Ponadto w kasacji zarzucono sądowi odwoławczemu zaniechanie przeprowadzenia wnikliwej i kompletnej oceny materiału dowodowego, co skutkowało przyjęciem przez ten sąd, iż oskarżony w pierwszej fazie zdarzenia działał w warunkach obrony koniecznej. Podniesiono również, iż ustalenia sądu apelacyjnego nie znalazły odzwierciedlenia w dokonanym przez ten sąd opisie czynu - poinformował w odpowiedzi na nasze zapytanie Dział Prasowy Prokuratury Krajowej.

Decyzja Sądu Najwyższego

Sąd Najwyższy podjął decyzję 29 lipca.

- Sąd podzielił argumentację Prokuratora Generalnego podniesioną w kasacji, uchylił wyrok Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania. Jednocześnie sąd odrzucił kasację złożoną przez obronę - poinformowała Martyna Łuczak z Zespołu Prasowego Sądu Najwyższego.

Ciosy nożem i taboretem

Przypomnijmy. Do tragedii doszło w domku letniskowym w Rymanowie-Zdroju. 60-letni Waldemar B., doktor nauk medycznych z Rzeszowa wybudował go na działce kupionej od Piotra K. Z czasem obydwaj mężczyźni zaprzyjaźnili się. W sobotę, 9 stycznia 2016 r. Piotr K. wracając wieczorem do domu postanowił zajrzeć do Waldemara B., który rano przyjechał z Rzeszowa. Rozmawiali na różne tematy, pili alkohol. Ustalono na pewno, że Piotr K. z Rymanowa-Zdroju widziany był żywy ostatni raz około 21.20. Wiadomo też, że już w niedzielę o godz. 1.50, 60-letni mieszkaniec Rzeszowa zadzwonił na numer alarmowy i poinformował, że jego znajomy nie żyje. Jak się okazało, obydwaj mężczyźni byli pijani. U Piotra K. stwierdzono blisko 3 promile alkoholu. Zdaniem Prokuratury Rejonowej w Krośnie, która prowadziła śledztwo w tej sprawie, Piotra K. zabił jego znajomy z Rzeszowa, który w trakcie zdarzenia mógł mieć między 1,1 a 1,6 promila. W trakcie kłótni i szarpaniny, zadał swojej ofierze blisko dziesięć ciosów nożem w twarz i szyję. Gdy pokrzywdzony już leżał, wziął taboret i tłukł go w twarz kantem siedziska. Zdaniem biegłych, uderzeń było od kilku do kilkunastu. Oskarżony wyjaśniał, że Piotr K. z nieznanych powodów zaatakował go. Miał chwycić za szyję, dusić i mówić, że go zabije. Waldemar B. tłumaczył, że próbował odstraszyć go nożem, ale nie przyniosło to skutku. Piotr K. dalej atakował go metalowym rozłupywaczem do drewna. Wówczas Waldemar B. złapał taboret i jak twierdzi, uderzając chciał go pozbawić przytomności, ale nie zabić. Jak uderzał drugi raz, poczuł tzw. aurę przed atakiem padaczki. Nic więcej już nie zapamiętał.

Tym rozłupywaczem do drewna Piotr K. miał zaatakować Waldemara B.
Tym rozłupywaczem do drewna Piotr K. miał zaatakować Waldemara B.

Dożywocie

W trakcie pierwszego procesu, który toczył się przed Sądem Okręgowym w Krośnie, prokurator Hubert Ohar zażądał dla oskarżonego 25 lat pozbawienia wolności, 150 tys. zł nawiązki dla wdowy i po 100 tys. zł dla synów zabitego mężczyzny.

- Oskarżony nie wyraził skruchy, nie poprosił o wybaczenie. Cały czas skupia się na tym, że Piotr K. go zaatakował i był to atak dzikiej bestii, a on się tylko bronił - mówił wówczas w mowie końcowej Hubert Ohar.

Jeszcze surowszej kary, bo dożywocia dla Waldemara B. zażądał adw. Bartosz Dragon, pełnomocnik rodziny zabitego Piotra K. - Łzy, które nieraz widzieliśmy na sali sądowej będą towarzyszyć rodzinie do końca życia. Piotr K. pomagał przy wychowywaniu wnuków i jak wytłumaczyć teraz małym dzieciom, że nie ma już dziadka, który chodził z nimi na spacery, bawił się, opiekował - mówił Bartosz Dragon.

Dwie tragedie

Z kolei obrońcy Waldemara B., adwokaci Tomasz Ostafil, Maciej Kiełtyka i Wiesław Ciekliński, podkreślali, że doszło do strasznej tragedii, w wyniku której cierpi rodzina zabitego. Zdarzenie także zmieniło życie rodziny oskarżonego, a samego Waldemara B. w sposób ewidentny. Ich zdaniem, bronił się przed atakiem swojej ofiary i działał w warunkach obrony koniecznej, ewentualnie ją przekroczył. Zwrócili też uwagę, że w chwili popełnienia czynu miał w znacznym stopniu ograniczoną zdolność rozpoznania znaczenia czynu i pokierowania swoim postępowaniem. Obrońcy powoływali się też na dotychczasową nienaganną opinię oskarżonego, jego osiągnięcia zawodowe, życzliwość do innych ludzi.

Wyrok

Wyrok w Sądzie Okręgowym w Krośnie zapadł na początku listopada 2017 r. Waldemar B. został skazany na sześć i pół roku pozbawienia wolności. Sąd uznał, że nie było to zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem a oskarżony działał z zamiarem ewentualnym, z przekroczeniem granic obrony koniecznej. W chwili popełniania czynu miał ograniczoną w stopniu znacznym zdolność rozpoznania jego znaczenia i pokierowania swoim postępowaniem. Oprócz kary sześciu lat i sześciu miesięcy pozbawienia wolności, Waldemar B. miał zapłacić 50 tys. zł żonie zabitego mężczyzny, a po 30 tys. zł synom Piotra K.

Sąd Apelacyjny w Rzeszowie, gdzie trafiło odwołanie, obniżył ten wyrok o rok.

~Gacee

16-08-2020 08:03 7 34

W sondzie jednak jest sprawiedliwość?
Odpowiedz

~moze

15-08-2020 22:57 8 34

uniewinnic i po problemie
Odpowiedz

~W_86

15-08-2020 22:02 9 39

Niestety ten kto ma tytuł i "plecy" jest bezkarny a jeszcze z denata zrobili wariata ?‍♀️
Co za czasy ?‍♀️
Odpowiedz

~cynik

15-08-2020 10:56 7 40

Czułem każda komórka mi mówiła, że taki będzie wyrok sądu.
Odpowiedz

~cynik

14-08-2020 15:26 10 34

Wiedziałam że taki będzie sądu. Papugi i inni uczeni w piśmie za pieniądze zrobili z nieboszczyka kanalię i bandziora. Nie ma sprawiedliwości na tym świecie. Kto ma kasę ten ma rację. )-:
Odpowiedz

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. terazKrosno.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.