Tragiczny wypadek w Bajdach. Jest decyzja prokuratury
Komenda Miejska Policji w Krośnie pod nadzorem miejscowej Prokuratury Rejonowej prowadziła śledztwo w sprawie tragicznego wypadku, do którego doszło 3 września ubiegłego roku na niestrzeżonym przejeździe kolejowym w Bajdach, gm. Wojaszówka.
Zginęli na miejscu
Drogą powiatową, osobowym oplem w kierunku miejscowości Chrząstówka jechali dwaj 41-letni mieszkańcy gminy Wojaszówka. O godz. 13.49 wjechali na niestrzeżony przejazd kolejowy wprost pod nadjeżdżający z lewej strony pociąg PKP Intercity relacji Zagórz - Lublin. W wyniku uderzenia, samochód został zmiażdżony i odrzucony wraz z zakleszczonym w nim pasażerem do rowu melioracyjnego około 50 metrów za przejazdem. Natomiast kierowca wraz z fotelem ciągniony był przez pociąg jeszcze przez blisko 400 metrów. Zarówno kierujący jak i pasażer nie mieli szans na przeżycie. Obydwaj mężczyźni zginęli na miejscu.
Lokomotywa z dopuszczalną prędkością
W trakcie prowadzonego śledztwa opinię przygotowali specjaliści z Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych oraz biegły od wypadków drogowych.
- W lokomotywie zainstalowane były trzy kamery rejestrujące obraz przed nią, jedna z tyłu składu oraz po jednej obrazującej sprzęg z wagonami. Okazało się, że ze względu na niewłaściwe wyłączenie zasilania lokomotywy dane z rejestratora zostały uszkodzone i nie było możliwości ich odtworzenia. Odczytano natomiast parametry zapisane przez rejestrator pracy lokomotywy - poinformowała Iwona Czerwonka-Rogoś, Prokurator Rejonowy w Krośnie.
Poruszała się ona z prędkością 98,3 km/h, przy dopuszczalnej na tym odcinku 100 km/h, a łączna masa całego składu wynosiła 171 ton.
Sygnały dźwiękowe
Zgodnie z obowiązującymi procedurami, maszynista przed przejazdem wykonał sygnał dźwiękowy tzw. baczność, a widząc nadjeżdżający samochód powtórzył sygnał jeszcze kilka razy. Mimo to, kierowca opla wjechał na przejazd wprost pod pociąg. Procedurę użycia sygnałów dźwiękowych potwierdził kierownik pociągu.
Usłyszeli trzask
3 września, w chwili wypadku, pociągiem relacji Zagórz - Lublin w dwóch wagonach 2 klasy podróżowało łącznie 10 pasażerów. Wszyscy zeznali, że usłyszeli trzask a po chwili zauważyli odrzucony od pociągu samochód osobowy. Nikt natomiast nie zauważył momentu zderzenia.
Przejazd oznakowany prawidłowo
Biegły podczas oględzin ustalił, że obszar torowiska o długości około 600 metrów był widoczny z kierunku poruszania się samochodu osobowego w odległości około 200 metrów.
- Nie było też zewnętrznych okoliczności, które utrudniałyby możliwość zauważenia nadjeżdżającego pociągu - powiedziała prokurator Iwona Czerwonka-Rogoś.
Zdaniem biegłego, przejazd kolejowy oznakowany był prawidłowo, samochód w chwili wypadku był sprawny technicznie. Ze względu na jego zniszczenia nie udało się ustalić, z jaką prędkością poruszał się bezpośrednio przed wypadkiem.
Niezachowanie szczególnej ostrożności
Po zapoznaniu się z opinią biegłego prokuratura uznała, że bezpośrednią przyczyną wypadku było niezachowanie szczególnej ostrożności przez kierującego oplem podczas przejazdu przez niestrzeżony przejazd kolejowy. Tragicznym skutkiem wprowadzenia zagrożenia w ruchu lądowym była śmierć kierowcy i pasażera. Do zaistnienia wypadku mogło się też przyczynić mocno świecące słońce w kierunku kierowcy i tzw. olśnienie kierującego, a także fakt, że obydwaj podróżujący śpieszyli się do pracy w Warzycach, którą mieli rozpocząć o godz. 14.00.
Śledztwo umorzone
W związku ze śmiercią kierowcy, Prokuratura Rejonowa w Krośnie zdecydowała o umorzeniu śledztwa.
Nikt jeszcze nie skomentował. Bądź pierwszy!