Droga jest jak narkotyk... spotkanie z Olą Synowiec i Arkadiuszem Winiatorskim w KBP
04 sierpnia, 2022Kultura i rozrywka / Krosno
Ola Synowiec i Arek Winiatorski, czyli autorzy bloga Stones on Travel, 28 lipca br. dotarli pieszo do Krosna (swoją wędrówkę dookoła Polski rozpoczęli 30 maja w Gdańsku). I to właśnie w to czwartkowe popołudnie, spotkali się w Krośnieńskiej Bibliotece Publicznej z miłośnikami podróżowania i czytelnikami biblioteki.
Przez blisko dwie godziny opowiadali o swojej poprzednie pieszej podróży przez Ameryki, podczas której Arek pokonał prawie 12 tys. kilometrów, a Ola ponad 7 tys. Trwającą ponad półtora roku wyprawę opisali w wydanej w maju tego roku książce pt. "Na poboczu Ameryk. Pieszo z Panamy do Kanady".
Dla Arka piesza wędrówka przez Ameryki zaczęła się w Panamie. Za 80 dolarów kupił wózek dziecięcy do joggingu. - Sprzedawca powiedział, że nie dojdę z nim nawet do Kostaryki. Tak bardzo wierzył w produkt, który sprzedawał - mówił na spotkaniu. Na wózek, któremu nadał imię Bob, spakował swój dobytek i poboczem, po drodze zdobywając najwyższe szczyty krajów Ameryki Środkowej szedł na północ. Po przejściu Kostaryki, Nikaragui, Hondurasu, Salwadoru i Gwatemali doszedł do Meksyku, w którym od 2011 roku mieszkała Ola. - Kiedy Arek zaczynał swoją podróż nie miał pojęcia o moim istnieniu. Ja do Meksyku pojechałam na miesiąc, zostałam na dziewięć lat. Byłam dziennikarką - mówiła Ola. - Arek chciał kontynuować swoją podróż, tak jak to sobie wymarzył. A ja stwierdziłam, że marzenia są od tego, żeby je spełniać, nawet jeżeli to nie są moje marzenia. I poszliśmy razem. Przez świat i przez życie.
Szli spotykając różnych ludzi: migrantów, którzy tą samą drogą chcieli się dostać do Stanów Zjednoczonych, księży, którzy pomagali migrantom, zwyczajnych mieszkańców Meksyku, ale także członków mafii.
Bo to ludzie, co wielokrotnie podkreślali na spotkaniu, w tej podróży byli najważniejsi. Spotkania z nimi, rozmowy, historie ich życia, którymi się dzielili. I to właśnie ze strony ludzi, zwłaszcza w Ameryce Płd. spotkało ich najwięcej życzliwości - mieszkańcy wsi i miasteczek zapraszali ich do swoich domów, oferowali nocleg i jedzenie.
- Dochodzę do wniosku, że najpiękniejsze są rzeczy małe, niespodziewane spotkania. (…) Bo gdy raz dostrzeże się cud świata w każdym najmniejszym detalu, nie da się tego już nigdy odwidzieć - pisze A. Winiatorki w książce.
Kiedy dotarli do Stanów Zjednoczonych, docenili uroki infrastruktury drogowej, mogąc iść po chodniku. Jak mówili odnieśli wrażenie, że znaleźli się po drugiej stronie lustra. Przez Amerykanów brani byli za bezdomnych (wszystko przez wózek).
Na spotkaniu zwracali też uwagę, że zdecydowanie Stany Zjednoczone nie są krajem dla pieszych.
- Mieliśmy wrażenie, że wszystko w tym kraju da się zrobić nie wychodząc z samochodu - mówili. Praktycznie cały kraj jest drive - thru. - Drive - thru jest apteka, bank, bary ze striptizem, w Las Vegas można wziąć ślub nie wychodząc z samochodu i rozwód, ale są także zakłady pogrzebowe drive - thru, gdzie ostatnie pożegnanie odbywa się przez szybę samochodu.
Ostatnie dni pieszej wędrówki spędzili w Kanadzie. W Vancouver zakończyli pieszy etap i autostopem pojechali na koło podbiegunowe.
- Ta piesza wyprawa po drogach, głównie poboczami, bardzo ich wciągnęła, a droga po hiszpańsku oznacza narkotyk i coś w tym jest - mówił Arek
Do Polski wrócili 8 marca 2020 r., a kilka dni później rozpoczęła się pandemia koronawirusa. Dlatego swoją pieszą wędrówkę dookoła Polski realizują dopiero w tym roku (Krosno znalazło się prawie w połowie tej trasy) i już planują napisanie kolejnej książki.
Spotkanie odbyło się w ramach projektu "W książce jest moc!" dofinansowanym ze środków Ministra Kultura i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.
Dla Arka piesza wędrówka przez Ameryki zaczęła się w Panamie. Za 80 dolarów kupił wózek dziecięcy do joggingu. - Sprzedawca powiedział, że nie dojdę z nim nawet do Kostaryki. Tak bardzo wierzył w produkt, który sprzedawał - mówił na spotkaniu. Na wózek, któremu nadał imię Bob, spakował swój dobytek i poboczem, po drodze zdobywając najwyższe szczyty krajów Ameryki Środkowej szedł na północ. Po przejściu Kostaryki, Nikaragui, Hondurasu, Salwadoru i Gwatemali doszedł do Meksyku, w którym od 2011 roku mieszkała Ola. - Kiedy Arek zaczynał swoją podróż nie miał pojęcia o moim istnieniu. Ja do Meksyku pojechałam na miesiąc, zostałam na dziewięć lat. Byłam dziennikarką - mówiła Ola. - Arek chciał kontynuować swoją podróż, tak jak to sobie wymarzył. A ja stwierdziłam, że marzenia są od tego, żeby je spełniać, nawet jeżeli to nie są moje marzenia. I poszliśmy razem. Przez świat i przez życie.
Szli spotykając różnych ludzi: migrantów, którzy tą samą drogą chcieli się dostać do Stanów Zjednoczonych, księży, którzy pomagali migrantom, zwyczajnych mieszkańców Meksyku, ale także członków mafii.
Bo to ludzie, co wielokrotnie podkreślali na spotkaniu, w tej podróży byli najważniejsi. Spotkania z nimi, rozmowy, historie ich życia, którymi się dzielili. I to właśnie ze strony ludzi, zwłaszcza w Ameryce Płd. spotkało ich najwięcej życzliwości - mieszkańcy wsi i miasteczek zapraszali ich do swoich domów, oferowali nocleg i jedzenie.
- Dochodzę do wniosku, że najpiękniejsze są rzeczy małe, niespodziewane spotkania. (…) Bo gdy raz dostrzeże się cud świata w każdym najmniejszym detalu, nie da się tego już nigdy odwidzieć - pisze A. Winiatorki w książce.
Kiedy dotarli do Stanów Zjednoczonych, docenili uroki infrastruktury drogowej, mogąc iść po chodniku. Jak mówili odnieśli wrażenie, że znaleźli się po drugiej stronie lustra. Przez Amerykanów brani byli za bezdomnych (wszystko przez wózek).
Na spotkaniu zwracali też uwagę, że zdecydowanie Stany Zjednoczone nie są krajem dla pieszych.
- Mieliśmy wrażenie, że wszystko w tym kraju da się zrobić nie wychodząc z samochodu - mówili. Praktycznie cały kraj jest drive - thru. - Drive - thru jest apteka, bank, bary ze striptizem, w Las Vegas można wziąć ślub nie wychodząc z samochodu i rozwód, ale są także zakłady pogrzebowe drive - thru, gdzie ostatnie pożegnanie odbywa się przez szybę samochodu.
Ostatnie dni pieszej wędrówki spędzili w Kanadzie. W Vancouver zakończyli pieszy etap i autostopem pojechali na koło podbiegunowe.
- Ta piesza wyprawa po drogach, głównie poboczami, bardzo ich wciągnęła, a droga po hiszpańsku oznacza narkotyk i coś w tym jest - mówił Arek
Do Polski wrócili 8 marca 2020 r., a kilka dni później rozpoczęła się pandemia koronawirusa. Dlatego swoją pieszą wędrówkę dookoła Polski realizują dopiero w tym roku (Krosno znalazło się prawie w połowie tej trasy) i już planują napisanie kolejnej książki.
Spotkanie odbyło się w ramach projektu "W książce jest moc!" dofinansowanym ze środków Ministra Kultura i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.
Autor: Monika Machowicz / KBP, Tagi: Krośnieńska Biblioteka Publiczna
Nikt jeszcze nie skomentował. Bądź pierwszy!