100 lat Franciszka Zygmunta z Krosna
07 marca, 2024Wiadomości / Krosno
Prezydent Piotr Przytocki odwiedził obchodzącego setną rocznicę urodzin Franciszka Zygmunta
(fot. UM Krosno)
Prezydent Krosna Piotr Przytocki odwiedził z życzeniami i gratulacjami Franciszka Zygmunta, który 6 marca dołączył do zaszczytnego grona krośnieńskich stulatków. Dostojny Jubilat opowiedział historię swojego życia.
Franciszek Zygmunt dzień swoich setnych urodzin (7 marca) spędził w gronie najbliższych osób. Ciesząc się, że jest nadal w dobrej kondycji mimo wieku.
Pan Franciszek urodził się 6 marca 1924 r. w Lubatowej. Po osiągnięciu dojrzałości szkolnej rozpoczął naukę w siedmioklasowej szkole powszechnej. Uczył się i pomagał w gospodarstwie rolnym. Po ukończeniu szkoły zdał egzamin, by 1 września 1939 r. móc rozpocząć naukę w Gimnazjum Męskim w Sanoku. Niestety wybuchła II wojna światowa i dalszej edukacji nie mógł podjąć.
- W czasie okupacji w Lubatowej prężnie działam ruch oporu AK i BCH. Zapisałem się do BCH, złożyłem przysięgę i wspólnie z kolegami rozpoczęliśmy ćwiczenia. Roznosiłem ulotki, pisma, rozkazy, przechowywałem i przenosiłem broń, prowadziłem nasłuch radiowy oraz przekazywałem zasłyszane informacje innym członkom organizacji. Uczęszczałem również na tajne komplety. Miałem nadzieję, że wojna szybko się skończy. W styczniu 1942 r. podczas łapanki aresztowali mnie niemieccy żołnierze. Odwieziony zostałem do obozu koncentracyjnego w Płaszowie koło Krakowa. Po dwóch tygodniach przebywania w ciężkich warunkach uciekłem i wróciłem do domu. Musiałem się ukrywać, bo interesowała się mną niemiecka policja - wspominał Franciszek Zygmunt.
W czerwcu i lipcu 1944 r. wojska niemieckie w czasie pacyfikacji aresztowały kilkudziesięciu mieszkańców wsi, których następnie rozstrzelano. Jak powiedział, w tych tragicznych dniach zaszył się w kryjówce i ocalał. Tak dotkliwe straty nie złamały partyzantów. W ramach akcji "Burza" powstała Rzeczpospolita Iwonicka.
- Końcem sierpnia 1944 r. wojska sowieckie zbliżały się do naszych okolic, także do Lubatowej. Niemcy zaczęli się wycofywać, przygotowywali umocnienia. Wspólnie z innymi mężczyznami zabrano nas do kopania okopów. W trakcie przemarszu do wyznaczonego miejsca, w czasie nalotu, zostałem ranny. Najpierw przetransportowano mnie do punktu sanitarnego, gdzie opatrzono mi ranę. Potem wieziono przez Słowację, Węgry, aż znalazłem się w Luckau - w szpitalu, w którym przeprowadzono operację nogi. Zostałem podleczony na tyle, że mogłem zacząć pracować na roli u niemieckiego gospodarza w Egsdorfie. Byłem traktowany dobrze. Wraz z innymi Polakami mogłem wrócić do domu. Niestety rana nogi zaczęła się jątrzyć. Już w Polsce miałem 3 kolejne operacje. W końcu część stopy mi amputowano - powiedział pan Franciszek.
Po wojnie ukończył Liceum Pedagogiczne w Krośnie i rozpoczął naukę w Studium Nauczycielskim. Tam poznał swoją żonę. Kilka lat później pobrali się. Ukończył również Studium Zawodowe i inne kursy specjalistyczne.
Był nauczycielem i kierował szkołami. Pracował w Tylawie, Wietrznie, Moderówce, Przybówce i Bratkówce. Przez jakiś czas angażował się w pracę jako inspektor społeczny przy Sądzie Powiatowym w Krośnie.
W latach 80-tych przeszedł na emeryturę i zajął się pracą na działce. Współtworzył też organizację działającą na terenie Krosna - Stowarzyszenie Polaków Poszkodowanych przez III Rzeszę.
Franciszek Zygmunt uhonorowany został między innymi Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotym Krzyżem Zasługi, Krzyżem Batalionów Chłopskich, Krzyżem Partyzanckim, Odznaką Pamiątkową Batalionów Chłopskich, Odznaką Pamiątkową "Akcji Burza", Odznaką Weterana Walk o Niepodległość.
W 2005 r. został mianowany na stopień na porucznika.
Zapytany o receptę na długowieczność odpowiedział, że jego dieta składa się w dużej mierze ze zdrowej żywności, między innymi warzyw i owoców.
- Pracę nauczycielską bardzo lubiłem. Cieszyłem się, gdy moi uczniowie odnosili sukcesy. Potem moją pasją była pracą na działce. Często przebywałem na łonie natury. Dziękuję wszystkim lekarzom, którzy dobrze mnie leczyli, bo też dzięki nim żyję już 100 lat - dodał Dostojny Jubilat.
Pan Franciszek urodził się 6 marca 1924 r. w Lubatowej. Po osiągnięciu dojrzałości szkolnej rozpoczął naukę w siedmioklasowej szkole powszechnej. Uczył się i pomagał w gospodarstwie rolnym. Po ukończeniu szkoły zdał egzamin, by 1 września 1939 r. móc rozpocząć naukę w Gimnazjum Męskim w Sanoku. Niestety wybuchła II wojna światowa i dalszej edukacji nie mógł podjąć.
- W czasie okupacji w Lubatowej prężnie działam ruch oporu AK i BCH. Zapisałem się do BCH, złożyłem przysięgę i wspólnie z kolegami rozpoczęliśmy ćwiczenia. Roznosiłem ulotki, pisma, rozkazy, przechowywałem i przenosiłem broń, prowadziłem nasłuch radiowy oraz przekazywałem zasłyszane informacje innym członkom organizacji. Uczęszczałem również na tajne komplety. Miałem nadzieję, że wojna szybko się skończy. W styczniu 1942 r. podczas łapanki aresztowali mnie niemieccy żołnierze. Odwieziony zostałem do obozu koncentracyjnego w Płaszowie koło Krakowa. Po dwóch tygodniach przebywania w ciężkich warunkach uciekłem i wróciłem do domu. Musiałem się ukrywać, bo interesowała się mną niemiecka policja - wspominał Franciszek Zygmunt.
W czerwcu i lipcu 1944 r. wojska niemieckie w czasie pacyfikacji aresztowały kilkudziesięciu mieszkańców wsi, których następnie rozstrzelano. Jak powiedział, w tych tragicznych dniach zaszył się w kryjówce i ocalał. Tak dotkliwe straty nie złamały partyzantów. W ramach akcji "Burza" powstała Rzeczpospolita Iwonicka.
- Końcem sierpnia 1944 r. wojska sowieckie zbliżały się do naszych okolic, także do Lubatowej. Niemcy zaczęli się wycofywać, przygotowywali umocnienia. Wspólnie z innymi mężczyznami zabrano nas do kopania okopów. W trakcie przemarszu do wyznaczonego miejsca, w czasie nalotu, zostałem ranny. Najpierw przetransportowano mnie do punktu sanitarnego, gdzie opatrzono mi ranę. Potem wieziono przez Słowację, Węgry, aż znalazłem się w Luckau - w szpitalu, w którym przeprowadzono operację nogi. Zostałem podleczony na tyle, że mogłem zacząć pracować na roli u niemieckiego gospodarza w Egsdorfie. Byłem traktowany dobrze. Wraz z innymi Polakami mogłem wrócić do domu. Niestety rana nogi zaczęła się jątrzyć. Już w Polsce miałem 3 kolejne operacje. W końcu część stopy mi amputowano - powiedział pan Franciszek.
Po wojnie ukończył Liceum Pedagogiczne w Krośnie i rozpoczął naukę w Studium Nauczycielskim. Tam poznał swoją żonę. Kilka lat później pobrali się. Ukończył również Studium Zawodowe i inne kursy specjalistyczne.
Był nauczycielem i kierował szkołami. Pracował w Tylawie, Wietrznie, Moderówce, Przybówce i Bratkówce. Przez jakiś czas angażował się w pracę jako inspektor społeczny przy Sądzie Powiatowym w Krośnie.
W latach 80-tych przeszedł na emeryturę i zajął się pracą na działce. Współtworzył też organizację działającą na terenie Krosna - Stowarzyszenie Polaków Poszkodowanych przez III Rzeszę.
Franciszek Zygmunt uhonorowany został między innymi Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotym Krzyżem Zasługi, Krzyżem Batalionów Chłopskich, Krzyżem Partyzanckim, Odznaką Pamiątkową Batalionów Chłopskich, Odznaką Pamiątkową "Akcji Burza", Odznaką Weterana Walk o Niepodległość.
W 2005 r. został mianowany na stopień na porucznika.
Zapytany o receptę na długowieczność odpowiedział, że jego dieta składa się w dużej mierze ze zdrowej żywności, między innymi warzyw i owoców.
- Pracę nauczycielską bardzo lubiłem. Cieszyłem się, gdy moi uczniowie odnosili sukcesy. Potem moją pasją była pracą na działce. Często przebywałem na łonie natury. Dziękuję wszystkim lekarzom, którzy dobrze mnie leczyli, bo też dzięki nim żyję już 100 lat - dodał Dostojny Jubilat.
Źródło: UM Krosno, Autor: opr. /AJ/
Nikt jeszcze nie skomentował. Bądź pierwszy!