Dożynki pod Wielką Górą w Jasionce
20 września, 2016Wiadomości / Dukla
Ostatnie dożynki na terenie gminy Dukla odbyły się w Jasionce, u podnóża góry Cergowej, miejsca gdzie przebywał w XV w. obecny święty, Jan z Dukli. Zgromadzeni wierni - rolnicy przyszli wziąć udział w uroczystej sumie dożynkowej.
Pierwsze parafialne dożynki w Jasionce, odbyły się w dniu 1 września 1985 roku przy pięknej pogodzie. Inicjatorami uroczystości byli członkowie kapeli ludowej Bolek, Władysław Głód i Bogusław Szczurek oraz ks. Tadeusz Posobiec. Gospodarzami dożynek wybrano Lidię Wołtosz i śp. Stanisława Skrzętę. Przy śpiewie kościelnej pieśni:
Wkraczamy w domu Twego próg,
zmęczeni pracą, lecz weseli.
Bo Ty uświęcasz każdy trud,
Ty, Panie trud ten z nami dzielisz.
cztery wieńce zostały wprowadzone do kościoła. Od tego czasu przez kilka lat, w każdą drugą niedzielę września, dziękowano Bogu za otrzymane dary z jasieńskich pól. Towarzyszyła przy tym zawsze wspaniała aura.
Dożynki swoim rodowodem sięgają czasów przedchrześcijańskich i mają związek z pogańskim Świętem Plonów, kończącym żniwa. Żniwa w dawnej tradycji polskiej rozpoczynały ciche i pracowite zażynki, a kończyły głośne i roztańczone dożynki. Polskie tradycje dożynkowe znane są od XVI wieku, kiedy to rozwinęła się gospodarka folwarczno-dworska. Uroczystości te urządzali dla żniwiarzy właściciele majątków ziemskich. Była to zabawa i poczęstunek, które stanowiły nagrodę za dobrze wykonaną pracę przy żniwach. Jedno jednak pozostało niezmienne - istotą tych obrzędów było dziękczynienie za pomyślne zbiory. Pomimo rozwoju cywilizacyjnego i upadku rolnictwa, w człowieku pozostała potrzeba podziękowania za zapewniające przeżycie dary ziemi.
Dawniej obyczaj dożynkowy ten nazywany był wieńcowem. Stanowiło to nawiązanie do najważniejszego symbolu tego święta, czyli wieńca utkanego z kłosów zbóż i czerwonej jarzębiny. Synonimem dla dożynek jest też tzw. okrężne. Był to zwyczaj jesiennego objeżdżania lub obchodzenia pól, czyli ich okrążania po ścięciu plonów. Dożynki to obchody z wieńcem, ale też z chlebem wypieczonym z nowo zebranego ziarna. Gdzieniegdzie też obchody te wciąż nazywane są Świętem Plonów.
Uroczystości dożynkowe rozpoczynały się wraz z momentem plecenia wieńca. Wieńce w swym kształcie przypominały koła lub wielkie korony. Do każdego wieńca oprócz łanów zbóż dodawano jarzębinę, kwiaty, owoce i orzechy. Jeszcze do niedawna umieszczano na nich żywe koguty, małe gąski lub kaczęta, które z czasem zostały wyparte przez sztuczne ozdoby. Zwierzęta te na szczycie wieńca miały zapewnić dobry i zdrowy przychówek gospodarski. Wieniec dożynkowy niosła na głowie lub na wyciągniętych rękach najlepsza żniwiarka. Za nią postępował orszak odświętnie ubranych chłopów, którzy w rękach dzierżyli wyczyszczone i przystrojone sierpy. Cały orszak udawał się pod dworek do dziedzica, aby poinformować go o zakończeniu prac polowych przy zbieraniu zbóż. Wieniec przechowywano w stodole do następnego roku. A wykruszone z niego ziarno wsypywano do worków z ziarnem siewnym, by zapewnić sobie dostatni urodzaj.
Podobnie jak wtedy (1985), tak i w tym roku, zgromadzeni parafianie uczestniczyli w Święcie Plonów. Niestety, wieńce były tylko dwa. Do świątyni przyprowadzili je muzykanci z Jasionki w składzie: Stanisław Jakieła (trąbka), Adam Borek (saksofon), Zbigniew Szczurek (saksofon), Grzegorz Karaś (akordeon) i Jerzy Matusik (perkusja). Gospodarzami dożynek byli Lucyna Barsznica i Tadeusz Cypara. Procesję z wieńcami wprowadził do kościoła proboszcz parafii ks. Piotr Wojnar.
Jeszcze przed rozpoczęciem mszy szkolna młodzież z Jasionki przedstawiła montaż słowno-muzyczny nawiązujący do obrzędu dożynkowego. Całość przygotowała nauczycielka Anna Sygnarska. Na uwagę zasługuje zaangażowanie mieszkańców wsi, w szczególności Bogusławy Głód i jej wnuków Gabrieli i Pawła Chojeckich oraz Barbary Borek.
W dożynkowej sumie uczestniczyli ci, którzy pamiętali oraz młodsi, którzy tylko z przekazu wiedzieli, że:
- zboże ścinano sierpem „na Łazie”, na Górkach”, „na Małej Górce”, „na Głodówce”, „Buławówce” i „na wierzch Góry”;
- „wiechy owsa było widać w Jasionkach i Rokiciach”, a jęczmień pod Górkami”;
- krowy zaprzągnięte w jarzmo ciągnęły fury półkopków i siana spod „lubatowskiej ścieżki” i „księżego potoka”. Wyboiste polne drogi powodowały, że spod przywiązanego powrozem pawąza wylatywały żniwne snopy, a niekiedy luśnia i kłonica się zepsuła;
- grafik omłotów w wiosce ustalony był na trzy tygodnie wcześniej na pełne 24 godziny. Przygotowania do tego gospodarskiego wydarzenia polegały na zrobieniu dużej ilości powróseł, potrzebnych do wiązania snopów. Należało także opróżnić sąsieki z resztek starego zboża. We wsi, omłotów dokonywały 4 młocarnie prywatne i jedna z SKR w Cergowej. W związku z tym, że nie we wszystkich domach były instalacje 3-fazowe, młócono maszynami z napędem silnika „S”. Zanim snopki trafiły do młocarni, najmłodsza latorośl robiła między nimi tunele i różne przejścia, powodując wypadanie ziarna. Udział w omłotach brały cały rodziny, na tzw. odrobek. Dla takiej liczby trzeba było przygotować wyżywienie. Najpopularniejszym jadłem były kanapki z białym serem, kiełbasą, pasztetem, pomidorem i kiszonym ogórkiem. Obowiązkowym napojem była zbożowa kawa „Turek” gotowana w dużym baniaku na kuchni z fajerkami.
Całe święto zakończyło się procesją wokół kościoła, przy śpiewie zaintonowanej przez organistę Stanisława Jakiełę, wymownej pieśni:
Musimy siać choć grunta nasze marne
Choć nam do orki pługów brak i bron
Musimy siać choć wiatr porywa ziarno
Choć w ślad za siewcą kroczą stada wron.
Musimy siać nie wiedząc w którą stronę
Poniesie wiatr i w ziemię rzuci siew
Nie wiedząc kto i gdzie pozbiera plony
W dożynki czyj radosny huknie śpiew.
Nie wolno nam ni sił ni dnia marnować
Musimy siać musimy tworzyć cud
Nie wolno nam po spichrzach ziarna chować
Na świecie głód na świecie ciągle głód.
Kłaniają Ci się z wieńców naszych kłosy
Wystarczy chleba aż po nowy zbiór,
A nasza pieśń niech płynie pod niebiosy
Dziękuje Tobie dziś rolników chór.
Na koniec każdy miał okazję spróbować upieczonego z tegorocznych plonów, wiejskiego chleba. Szeptano pod kościelnym murem, że zabrakło tylko wiejskiej zabawy.
Wkraczamy w domu Twego próg,
zmęczeni pracą, lecz weseli.
Bo Ty uświęcasz każdy trud,
Ty, Panie trud ten z nami dzielisz.
cztery wieńce zostały wprowadzone do kościoła. Od tego czasu przez kilka lat, w każdą drugą niedzielę września, dziękowano Bogu za otrzymane dary z jasieńskich pól. Towarzyszyła przy tym zawsze wspaniała aura.
Dożynki swoim rodowodem sięgają czasów przedchrześcijańskich i mają związek z pogańskim Świętem Plonów, kończącym żniwa. Żniwa w dawnej tradycji polskiej rozpoczynały ciche i pracowite zażynki, a kończyły głośne i roztańczone dożynki. Polskie tradycje dożynkowe znane są od XVI wieku, kiedy to rozwinęła się gospodarka folwarczno-dworska. Uroczystości te urządzali dla żniwiarzy właściciele majątków ziemskich. Była to zabawa i poczęstunek, które stanowiły nagrodę za dobrze wykonaną pracę przy żniwach. Jedno jednak pozostało niezmienne - istotą tych obrzędów było dziękczynienie za pomyślne zbiory. Pomimo rozwoju cywilizacyjnego i upadku rolnictwa, w człowieku pozostała potrzeba podziękowania za zapewniające przeżycie dary ziemi.
Dawniej obyczaj dożynkowy ten nazywany był wieńcowem. Stanowiło to nawiązanie do najważniejszego symbolu tego święta, czyli wieńca utkanego z kłosów zbóż i czerwonej jarzębiny. Synonimem dla dożynek jest też tzw. okrężne. Był to zwyczaj jesiennego objeżdżania lub obchodzenia pól, czyli ich okrążania po ścięciu plonów. Dożynki to obchody z wieńcem, ale też z chlebem wypieczonym z nowo zebranego ziarna. Gdzieniegdzie też obchody te wciąż nazywane są Świętem Plonów.
Uroczystości dożynkowe rozpoczynały się wraz z momentem plecenia wieńca. Wieńce w swym kształcie przypominały koła lub wielkie korony. Do każdego wieńca oprócz łanów zbóż dodawano jarzębinę, kwiaty, owoce i orzechy. Jeszcze do niedawna umieszczano na nich żywe koguty, małe gąski lub kaczęta, które z czasem zostały wyparte przez sztuczne ozdoby. Zwierzęta te na szczycie wieńca miały zapewnić dobry i zdrowy przychówek gospodarski. Wieniec dożynkowy niosła na głowie lub na wyciągniętych rękach najlepsza żniwiarka. Za nią postępował orszak odświętnie ubranych chłopów, którzy w rękach dzierżyli wyczyszczone i przystrojone sierpy. Cały orszak udawał się pod dworek do dziedzica, aby poinformować go o zakończeniu prac polowych przy zbieraniu zbóż. Wieniec przechowywano w stodole do następnego roku. A wykruszone z niego ziarno wsypywano do worków z ziarnem siewnym, by zapewnić sobie dostatni urodzaj.
Podobnie jak wtedy (1985), tak i w tym roku, zgromadzeni parafianie uczestniczyli w Święcie Plonów. Niestety, wieńce były tylko dwa. Do świątyni przyprowadzili je muzykanci z Jasionki w składzie: Stanisław Jakieła (trąbka), Adam Borek (saksofon), Zbigniew Szczurek (saksofon), Grzegorz Karaś (akordeon) i Jerzy Matusik (perkusja). Gospodarzami dożynek byli Lucyna Barsznica i Tadeusz Cypara. Procesję z wieńcami wprowadził do kościoła proboszcz parafii ks. Piotr Wojnar.
Jeszcze przed rozpoczęciem mszy szkolna młodzież z Jasionki przedstawiła montaż słowno-muzyczny nawiązujący do obrzędu dożynkowego. Całość przygotowała nauczycielka Anna Sygnarska. Na uwagę zasługuje zaangażowanie mieszkańców wsi, w szczególności Bogusławy Głód i jej wnuków Gabrieli i Pawła Chojeckich oraz Barbary Borek.
W dożynkowej sumie uczestniczyli ci, którzy pamiętali oraz młodsi, którzy tylko z przekazu wiedzieli, że:
- zboże ścinano sierpem „na Łazie”, na Górkach”, „na Małej Górce”, „na Głodówce”, „Buławówce” i „na wierzch Góry”;
- „wiechy owsa było widać w Jasionkach i Rokiciach”, a jęczmień pod Górkami”;
- krowy zaprzągnięte w jarzmo ciągnęły fury półkopków i siana spod „lubatowskiej ścieżki” i „księżego potoka”. Wyboiste polne drogi powodowały, że spod przywiązanego powrozem pawąza wylatywały żniwne snopy, a niekiedy luśnia i kłonica się zepsuła;
- grafik omłotów w wiosce ustalony był na trzy tygodnie wcześniej na pełne 24 godziny. Przygotowania do tego gospodarskiego wydarzenia polegały na zrobieniu dużej ilości powróseł, potrzebnych do wiązania snopów. Należało także opróżnić sąsieki z resztek starego zboża. We wsi, omłotów dokonywały 4 młocarnie prywatne i jedna z SKR w Cergowej. W związku z tym, że nie we wszystkich domach były instalacje 3-fazowe, młócono maszynami z napędem silnika „S”. Zanim snopki trafiły do młocarni, najmłodsza latorośl robiła między nimi tunele i różne przejścia, powodując wypadanie ziarna. Udział w omłotach brały cały rodziny, na tzw. odrobek. Dla takiej liczby trzeba było przygotować wyżywienie. Najpopularniejszym jadłem były kanapki z białym serem, kiełbasą, pasztetem, pomidorem i kiszonym ogórkiem. Obowiązkowym napojem była zbożowa kawa „Turek” gotowana w dużym baniaku na kuchni z fajerkami.
Całe święto zakończyło się procesją wokół kościoła, przy śpiewie zaintonowanej przez organistę Stanisława Jakiełę, wymownej pieśni:
Musimy siać choć grunta nasze marne
Choć nam do orki pługów brak i bron
Musimy siać choć wiatr porywa ziarno
Choć w ślad za siewcą kroczą stada wron.
Musimy siać nie wiedząc w którą stronę
Poniesie wiatr i w ziemię rzuci siew
Nie wiedząc kto i gdzie pozbiera plony
W dożynki czyj radosny huknie śpiew.
Nie wolno nam ni sił ni dnia marnować
Musimy siać musimy tworzyć cud
Nie wolno nam po spichrzach ziarna chować
Na świecie głód na świecie ciągle głód.
Kłaniają Ci się z wieńców naszych kłosy
Wystarczy chleba aż po nowy zbiór,
A nasza pieśń niech płynie pod niebiosy
Dziękuje Tobie dziś rolników chór.
Na koniec każdy miał okazję spróbować upieczonego z tegorocznych plonów, wiejskiego chleba. Szeptano pod kościelnym murem, że zabrakło tylko wiejskiej zabawy.
Autor: Bogusław Szczurek
~jas
22-09-2020 23:25 42 62
~o. Misjonarz
05-02-2020 15:30 39 73