Krosno. Oskarżeni nie przyznają się do zabójstwa
09 września, 2021Wiadomości / Krosno
(fot. Andrzej Józefczyk)
Proces Łukasza C. i Wojciecha K. w Sądzie Okręgowym w Krośnie. Co mówili oskarżeni w pierwszym dniu procesu?
W Sądzie Okręgowym w Krośnie rozpoczął się 9 września proces dwóch mieszkańców Krosna, a sprawa dotyczy wydarzeń, jakie rozegrały się 3 września w godzinach popołudniowych przy ul. Krakowskiej. Na sali sądowej pojawili się rodzice tragicznie zmarłego Remigiusza L., którzy będą występować w charakterze oskarżycieli posiłkowych. Podczas rozprawy reprezentował będzie ich adwokat Adrian Rejman.
Zanim jednak prokurator Gabriela Wenc mogła odczytać akt oskarżenia, sąd odrzucił wniosek obrońców oskarżonych o wyłączenie jawności postępowania sądowego. Nie zgodził się również na propozycję zmiany kwalifikacji prawnej czynu z zabójstwa na udział w bójce lub pobiciu, którego następstwem jest śmierć człowieka i dobrowolne poddanie się oskarżonych karze. Obrończyni Łukasza C., adwokat Maria Janas, w imieniu swojego klienta zaproponowała 10 lat pozbawienia wolności, a obrońca Wojciecha K., adwokat Michał Kolanko 8 lat pozbawienia wolności dla swojego klienta.
Prokuratura Rejonowa w Krośnie oskarżyła 34-letniego Łukasza C. i 37-letniego Wojciecha K. o zabójstwo z zamiarem ewentualnym 27-letniego Remigiusza L.
- Łukasz C. zadawał Remigiuszowi L. liczne uderzenia po całym ciele, kopał go po całym ciele, zwłaszcza po tułowiu, głowie skacząc po niej, pozostawiając go nieprzytomnym w ciężkim stanie, co doprowadziło w konsekwencji do zgonu pokrzywdzonego 16 września 2020 r. - powiedziała prokurator Gabriela Wenc.
Z kolei, zdaniem prokuratury, Wojciech K. zadawał swojej ofierze uderzenia pięściami i kopał po całym ciele, zwłaszcza tułowiu i głowie, a ponadto podtrzymując Remigiusza L. uniemożliwił mu ucieczkę. Pozostawił go nieprzytomnym w ciężkim stanie, co doprowadziło w konsekwencji do śmierci Remigiusza L.
Łukasz C. nie przyznał się do zarzutu zabójstwa, zdecydował się jednak na złożenie wyjaśnień oraz na odpowiadanie na pytania sądu i obrończyni.
Przyznał, że uderzył pięścią i kopał Remigiusza L., ale nie miał zamiaru zrobienia mu aż takiej krzywdy. Nie były to mocne kopnięcia i nie były wymierzone w głowę.
- Jak dowiedziałem się, że chłopak umarł, to bardzo to przeżyłem. Gdy odchodziłem po pobiciu, nie widziałem, by był w tak ciężkim stanie. Chciałbym przeprosić rodzinę poszkodowanego i powiedzieć, że bardzo żałuję tego, co się stało. Nie zdawałem sobie wtedy sprawy z tego, że kopnięcia spowodują takie obrażenia - powiedział Łukasz C.
34-letni oskarżony wyjaśnił, że 3 września z Wojciechem K. pili najpierw nad Wisłokiem, a później przy drewnianym pustostanie przy starym cmentarzu przy ul. Krakowskiej. Po zakończeniu spotkania, szedł z Wojciechem K. od strony starego cmentarza w kierunku swojego mieszkania. 37-latek podszedł do młodego mężczyzny siedzącego na chodniku przy ul. Krakowskiej między dwoma pizzeriami. Był on nietrzeźwy (badanie wykazało u Remigiusza L. ponad 4 promile alkoholu w organizmie).
- Wojtek jak go zobaczył to był mocno nabuzowany i wściekły na niego, ale nie wiem dlaczego. Między obydwoma wywiązała się jakaś awantura. Ja stałem z boku i się przyglądałem. Doszło do szarpaniny, a atakującym był Wojtek. Ja w pewnym momencie podbiegłem do tego faceta i uderzyłem go z pięści w twarz. Nie wiem, dlaczego to zrobiłem, bo nie miałem zupełnie nic do niego. On upadł i Wojtek zaczął go wtedy kopać. Ja też kopnąłem go kilka razy po nogach i tułowiu - wyjaśniał Łukasz C.
Odpowiadając na pytania sędziów Artura Lipińskiego i Janusza Szarka, Łukasz C. zaprzeczył, żeby obydwaj mieli skakać 27-letniemu mężczyźnie po głowie. Nie potwierdził też, że doszło do jakiejkolwiek scysji podczas picia alkoholu przy cmentarzu i by mówił do jednego ze współbiesiadników, że „dziś stanie się tragedia”.
- Siedziałem spokojnie na ławeczce koło jednej z kobiet - stwierdził.
Powiedział również, że nie zabrał jedzenia siedzącemu na chodniku Remigiuszowi L. Nie żądał też pieniędzy na alkohol, bo miał swoje.
Trochę inną wersję wydarzeń przedstawił Wojciech K. Również nie przyznał się do zabójstwa. Złożył wyjaśnienia i odpowiadał wyłącznie na pytania swojego obrońcy. Potwierdził, że 3 września spotkał się z Łukaszem C., z którym znają się od dziecka i mieszkają w sąsiednich blokach. Byli przy "starym młynie" przy ul. Krakowskiej, ale nie było tam żadnych znajomych i przemieścili się w okolice starego cmentarza przy ul. Krakowskiej pod opuszczony stary dom, gdzie spotkali trzech mężczyzn i kobietę.
Wojciech K. wyjaśnił, że jeden z mężczyzn nie spodobał się Łukaszowi C.
- Złapał go za szyję i powiedział, że dojdzie do tragedii. Po chwili Łukasz się uspokoił. Gdy się alkohol skończył razem z Łukaszem zdecydowaliśmy o powrocie do domu. W drodze powrotnej wstąpiłem jeszcze do sklepu i kupiłem dwa piwa - wyjaśnił Wojciech K.
Idąc ul. Krakowską zauważyli siedzącego na chodniku w pobliżu pizzerii młodego mężczyznę.
- Łukasz podszedł do niego. Ja stojąc w odległości 8-10 metrów od nich usłyszałem słowa "kanapka jest z kurczakiem". Padło też pytanie o jakieś pieniądze, ale mężczyzna ich nie miał. Łukasz uderzył go wtedy w twarz i pokrzywdzony upadł. Wstał jednak szybko i złapał plecak. Pomyślałem, że chce nim uderzyć Łukasza, podbiegłem i kopnąłem mężczyznę na wysokości łydki, podcinając mu nogi. Kolega zaczął go wtedy kopać po tułowiu i nogach. Na pewno nie skakał jednak po głowie, jak opisywałem to we wcześniejszych zeznaniach - wyjaśnił Wojciech K.
Dodał też, że w końcu udało się odciągnąć Łukasza od leżącego mężczyzny.
- Powiedziałem "Łukasz spier... stąd, bo będziemy mieli problemy. Jak odchodziliśmy, poszkodowany leżał, ale był przytomny. Coś bełkotał, ale nie byłem w stanie zrozumieć, co - powiedział 37-letni oskarżony.
Wojciech K. wyjaśnił, że cały wieczór i noc był w domu, a w piątek, sobotę, niedzielę normalnie chodził do pracy na pierwszą zmianę. Został zatrzymany przez policję w poniedziałek po południu w miejscu pracy, gdy zaczął drugą zmianę. Rano zdążył jeszcze zrobić zakupy.
Przeprosił też rodzinę Remigiusza L.
- Jest mi naprawdę przykro, że doszło do tej tragedii. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że mogło do czegoś takiego dojść. Proszę o wybaczenie i przyjęcie moich przeprosin - stwierdził oskarżony.
Po wyjaśnieniach oskarżonych, sąd przesłuchał pierwszych świadków. Kolejni będą zeznawać na następnej rozprawie.
Obydwaj oskarżeni przebywają w tymczasowym areszcie. Łukasz C. odpowiada w tej sprawie w warunkach recydywy. Wcześniej karany był między innymi za rozbój i pobicie.
Obydwu mężczyznom grozi kara od lat 8 do 25 lat więzienia lub kara dożywotniego pozbawienia wolności.
Zanim jednak prokurator Gabriela Wenc mogła odczytać akt oskarżenia, sąd odrzucił wniosek obrońców oskarżonych o wyłączenie jawności postępowania sądowego. Nie zgodził się również na propozycję zmiany kwalifikacji prawnej czynu z zabójstwa na udział w bójce lub pobiciu, którego następstwem jest śmierć człowieka i dobrowolne poddanie się oskarżonych karze. Obrończyni Łukasza C., adwokat Maria Janas, w imieniu swojego klienta zaproponowała 10 lat pozbawienia wolności, a obrońca Wojciecha K., adwokat Michał Kolanko 8 lat pozbawienia wolności dla swojego klienta.
Prokuratura Rejonowa w Krośnie oskarżyła 34-letniego Łukasza C. i 37-letniego Wojciecha K. o zabójstwo z zamiarem ewentualnym 27-letniego Remigiusza L.
- Łukasz C. zadawał Remigiuszowi L. liczne uderzenia po całym ciele, kopał go po całym ciele, zwłaszcza po tułowiu, głowie skacząc po niej, pozostawiając go nieprzytomnym w ciężkim stanie, co doprowadziło w konsekwencji do zgonu pokrzywdzonego 16 września 2020 r. - powiedziała prokurator Gabriela Wenc.
Z kolei, zdaniem prokuratury, Wojciech K. zadawał swojej ofierze uderzenia pięściami i kopał po całym ciele, zwłaszcza tułowiu i głowie, a ponadto podtrzymując Remigiusza L. uniemożliwił mu ucieczkę. Pozostawił go nieprzytomnym w ciężkim stanie, co doprowadziło w konsekwencji do śmierci Remigiusza L.
Łukasz C. nie przyznał się do zarzutu zabójstwa, zdecydował się jednak na złożenie wyjaśnień oraz na odpowiadanie na pytania sądu i obrończyni.
Przyznał, że uderzył pięścią i kopał Remigiusza L., ale nie miał zamiaru zrobienia mu aż takiej krzywdy. Nie były to mocne kopnięcia i nie były wymierzone w głowę.
- Jak dowiedziałem się, że chłopak umarł, to bardzo to przeżyłem. Gdy odchodziłem po pobiciu, nie widziałem, by był w tak ciężkim stanie. Chciałbym przeprosić rodzinę poszkodowanego i powiedzieć, że bardzo żałuję tego, co się stało. Nie zdawałem sobie wtedy sprawy z tego, że kopnięcia spowodują takie obrażenia - powiedział Łukasz C.
34-letni oskarżony wyjaśnił, że 3 września z Wojciechem K. pili najpierw nad Wisłokiem, a później przy drewnianym pustostanie przy starym cmentarzu przy ul. Krakowskiej. Po zakończeniu spotkania, szedł z Wojciechem K. od strony starego cmentarza w kierunku swojego mieszkania. 37-latek podszedł do młodego mężczyzny siedzącego na chodniku przy ul. Krakowskiej między dwoma pizzeriami. Był on nietrzeźwy (badanie wykazało u Remigiusza L. ponad 4 promile alkoholu w organizmie).
- Wojtek jak go zobaczył to był mocno nabuzowany i wściekły na niego, ale nie wiem dlaczego. Między obydwoma wywiązała się jakaś awantura. Ja stałem z boku i się przyglądałem. Doszło do szarpaniny, a atakującym był Wojtek. Ja w pewnym momencie podbiegłem do tego faceta i uderzyłem go z pięści w twarz. Nie wiem, dlaczego to zrobiłem, bo nie miałem zupełnie nic do niego. On upadł i Wojtek zaczął go wtedy kopać. Ja też kopnąłem go kilka razy po nogach i tułowiu - wyjaśniał Łukasz C.
Odpowiadając na pytania sędziów Artura Lipińskiego i Janusza Szarka, Łukasz C. zaprzeczył, żeby obydwaj mieli skakać 27-letniemu mężczyźnie po głowie. Nie potwierdził też, że doszło do jakiejkolwiek scysji podczas picia alkoholu przy cmentarzu i by mówił do jednego ze współbiesiadników, że „dziś stanie się tragedia”.
- Siedziałem spokojnie na ławeczce koło jednej z kobiet - stwierdził.
Powiedział również, że nie zabrał jedzenia siedzącemu na chodniku Remigiuszowi L. Nie żądał też pieniędzy na alkohol, bo miał swoje.
Trochę inną wersję wydarzeń przedstawił Wojciech K. Również nie przyznał się do zabójstwa. Złożył wyjaśnienia i odpowiadał wyłącznie na pytania swojego obrońcy. Potwierdził, że 3 września spotkał się z Łukaszem C., z którym znają się od dziecka i mieszkają w sąsiednich blokach. Byli przy "starym młynie" przy ul. Krakowskiej, ale nie było tam żadnych znajomych i przemieścili się w okolice starego cmentarza przy ul. Krakowskiej pod opuszczony stary dom, gdzie spotkali trzech mężczyzn i kobietę.
Wojciech K. wyjaśnił, że jeden z mężczyzn nie spodobał się Łukaszowi C.
- Złapał go za szyję i powiedział, że dojdzie do tragedii. Po chwili Łukasz się uspokoił. Gdy się alkohol skończył razem z Łukaszem zdecydowaliśmy o powrocie do domu. W drodze powrotnej wstąpiłem jeszcze do sklepu i kupiłem dwa piwa - wyjaśnił Wojciech K.
Idąc ul. Krakowską zauważyli siedzącego na chodniku w pobliżu pizzerii młodego mężczyznę.
- Łukasz podszedł do niego. Ja stojąc w odległości 8-10 metrów od nich usłyszałem słowa "kanapka jest z kurczakiem". Padło też pytanie o jakieś pieniądze, ale mężczyzna ich nie miał. Łukasz uderzył go wtedy w twarz i pokrzywdzony upadł. Wstał jednak szybko i złapał plecak. Pomyślałem, że chce nim uderzyć Łukasza, podbiegłem i kopnąłem mężczyznę na wysokości łydki, podcinając mu nogi. Kolega zaczął go wtedy kopać po tułowiu i nogach. Na pewno nie skakał jednak po głowie, jak opisywałem to we wcześniejszych zeznaniach - wyjaśnił Wojciech K.
Dodał też, że w końcu udało się odciągnąć Łukasza od leżącego mężczyzny.
- Powiedziałem "Łukasz spier... stąd, bo będziemy mieli problemy. Jak odchodziliśmy, poszkodowany leżał, ale był przytomny. Coś bełkotał, ale nie byłem w stanie zrozumieć, co - powiedział 37-letni oskarżony.
Wojciech K. wyjaśnił, że cały wieczór i noc był w domu, a w piątek, sobotę, niedzielę normalnie chodził do pracy na pierwszą zmianę. Został zatrzymany przez policję w poniedziałek po południu w miejscu pracy, gdy zaczął drugą zmianę. Rano zdążył jeszcze zrobić zakupy.
Przeprosił też rodzinę Remigiusza L.
- Jest mi naprawdę przykro, że doszło do tej tragedii. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że mogło do czegoś takiego dojść. Proszę o wybaczenie i przyjęcie moich przeprosin - stwierdził oskarżony.
Po wyjaśnieniach oskarżonych, sąd przesłuchał pierwszych świadków. Kolejni będą zeznawać na następnej rozprawie.
Obydwaj oskarżeni przebywają w tymczasowym areszcie. Łukasz C. odpowiada w tej sprawie w warunkach recydywy. Wcześniej karany był między innymi za rozbój i pobicie.
Obydwu mężczyznom grozi kara od lat 8 do 25 lat więzienia lub kara dożywotniego pozbawienia wolności.
Ankieta
Autor: Andrzej Józefczyk
~Gibalski
11-09-2021 08:36 9 29
~ciekaww
10-09-2021 09:54 11 25
~cynik
09-09-2021 23:55 10 40