25 lat za zabójstwo Haliny G. Co się stało z ciałem pielęgniarki z Jasła?
23 grudnia, 2020Wiadomości / Krosno / Podkarpacie
Janusz G. podczas wygłaszania mowy końcowej w Sądzie Okręgowym w Krośnie. Obok jego obrońca, adwokat Krzysztof Mysza
(fot. Andrzej Józefczyk)
W Sądzie Apelacyjnym w Rzeszowie zapadł wyrok w jednej z najbardziej zagadkowych spraw w ostatnich latach na Podkarpaciu. Janusz G. z Jasła skazany został za zabójstwo byłej żony.
Halina G., 52-letnia pielęgniarka z Jasła zaginęła w nocy z 5 na 6 sierpnia 2014 r. O zabójstwo kobiety Prokuratura Okręgowa w Krośnie oskarżyła jej byłego męża, Janusz G. Jednak ciała Haliny G. do tej pory nie udało się odnaleźć, ale w domu kobiety oraz samochodzie dostawczym należącym do Janusza G. znaleziono ślady jej krwi.
- Mam tutaj na myśli zeznania świadków. Nikt nie wskazał jednoznacznie, że to oskarżony zabił swoją byłą żonę. Były natomiast dowody obiektywne – pośrednie, jak choćby ślady krwi w pomieszczeniach domu pokrzywdzonej, które jednoznacznie zostały potwierdzone przez biegłych, że są to jej ślady. Były też ślady krwi kobiety w samochodzie oskarżonego. Ale to nie wszystko. Zabezpieczone zostały również zapisy z monitoringu na terenie Jasła, na których widać przemieszczający się samochód Janusza G. Sąd w tym przypadku zmuszony był oceniać cały łańcuch poszlak, który łączył się w pewną logiczną całość. Był to klasyczny, modelowy przykład procesu poszlakowego. Zdarzają się one bardzo rzadko - mówił w ustnym uzasadnieniu sędzia sprawozdawca Zygmunt Dudziński.
- Po rozwodzie nie był dzielony majątek dorobkowy. W jego skład wchodziła także nieruchomość, na której był prowadzony przez oskarżonego punkt skupu złomu. Ta inwestycja była oczkiem w głowie Janusza G. Nawet w czasie, gdy trwało jeszcze małżeństwo, spędzał tam wiele czasu i w sytuacji, gdy część tego majątku, wchodząca w skład majątku dorobkowego, miałaby przejść na jego byłą żonę, spowodowała u oskarżonego potrzebę działań. Chciał powstrzymać proces utraty dla niego majątku - tłumaczył sędzia Zygmunt Dudziński.
Sędzia wspomniał też o zdarzeniu z 2012 r., kiedy to zaatakował nożem Halinę G. Byli już wówczas po rozwodzie.
Wyrok, jaki zapadł w Sądzie Apelacyjnym w Rzeszowie jest już prawomocny. Przysługuje od niego jedynie kasacja do Sądu Najwyższego.
- Ma to ważne znaczenie, gdyż stało się to 2 dni przed jedną z kluczowych rozpraw cywilnych między byłymi małżonkami. Na 7 sierpnia 2014 r. została zaplanowana rozprawa w jasielskim sądzie z wniosku Haliny G. o podział majątku wspólnego dotyczącego punktu skupu złomu przy ul. Floriańskiej. A jeden ze świadków zeznał przed sądem, że Janusz G. traktował to jak swoje królestwo - mówił po ogłoszeniu wyroku w sądzie w Krośnie, sędzia Artur Lipiński, rzecznik prasowy krośnieńskiego Sądu Okręgowego.
Samochód zaparkował w okolicy ogródków działkowych od strony rzeki Wisłoki. Poszedł na ogródki, gdzie postać przypominającą Janusza G. zauważył mieszkaniec Jasła będący wówczas z żoną na swojej działce. Było to niedaleko domu Haliny G. przy ul. 17 Stycznia.
Kobieta ostatni telefon do swojego partnera wykonała o godz. 21.18. Była wtedy sama w domu, gdyż jej młodszy syn poszedł na ognisko ze znajomymi. Do ataku na Halinę G. doszło, gdy skończyła rozmowę telefoniczną ze swoim partnerem, która rozpoczęła się o godz. 21.18 i trwała kilka minut. Z ustaleń sądu wynika, że jedno uderzenie nieustalonym narzędziem miało miejsce w przedpokoju znajdującym się zaraz po wejściu do domu, a drugie w następnym pomieszczeniu.
Zdaniem sądu, o winie Janusza G. świadczy też jego nadzwyczajna aktywność tej nocy, co widać na zapisach z monitoringu. Wychodził, wyjeżdżał rowerem oraz wracał na punkt skupu złomu od północy do około 6 rano.
Ponadto od godzin popołudniowych 5 sierpnia do godzin porannych dnia następnego miał wyłączony telefon. Aparat nie logował się w żadnej stacji BTS.
Proces poszlakowy
Proces, który toczył się w Sądzie Okręgowym w Krośnie, miał charakter typowo poszlakowy, a Janusz G. od samego początku konsekwentnie nie przyznawał się do winy. Wyrok zapadł w krośnieńskim sądzie zapadł 26 marca br. Janusz G. skazany został na 25 lat pozbawienia wolności. 22 grudnia wyrok ten utrzymał w mocy Sąd Apelacyjny w Rzeszowie, ale minimalnie zmienił opis czynu. Według sądu apelacyjnego, nie da się udowodnić oskarżonemu, iż jeden z ciosów zadał byłej żonie również w samochodzie dostawczym, a nie tylko w domu.Brak bezpośredniego dowodu, ale...
Zdaniem sędziego sprawozdawcy Zygmunta Dudzińskiego, był to na pewno trudny proces, gdyż nie było bezpośredniego dowodu osobowego, który wskazywałby na sprawstwo Janusza G.- Mam tutaj na myśli zeznania świadków. Nikt nie wskazał jednoznacznie, że to oskarżony zabił swoją byłą żonę. Były natomiast dowody obiektywne – pośrednie, jak choćby ślady krwi w pomieszczeniach domu pokrzywdzonej, które jednoznacznie zostały potwierdzone przez biegłych, że są to jej ślady. Były też ślady krwi kobiety w samochodzie oskarżonego. Ale to nie wszystko. Zabezpieczone zostały również zapisy z monitoringu na terenie Jasła, na których widać przemieszczający się samochód Janusza G. Sąd w tym przypadku zmuszony był oceniać cały łańcuch poszlak, który łączył się w pewną logiczną całość. Był to klasyczny, modelowy przykład procesu poszlakowego. Zdarzają się one bardzo rzadko - mówił w ustnym uzasadnieniu sędzia sprawozdawca Zygmunt Dudziński.
Sprawa majątku w sądzie
Sędzia zwrócił również uwagę na nieuregulowane po rozwodzie Janusza G. z Haliną G. kwestie majątkowe byłych małżonków. W sądzie w Jaśle miała się odbyć w najbliższym czasie rozprawa w tej kwestii.- Po rozwodzie nie był dzielony majątek dorobkowy. W jego skład wchodziła także nieruchomość, na której był prowadzony przez oskarżonego punkt skupu złomu. Ta inwestycja była oczkiem w głowie Janusza G. Nawet w czasie, gdy trwało jeszcze małżeństwo, spędzał tam wiele czasu i w sytuacji, gdy część tego majątku, wchodząca w skład majątku dorobkowego, miałaby przejść na jego byłą żonę, spowodowała u oskarżonego potrzebę działań. Chciał powstrzymać proces utraty dla niego majątku - tłumaczył sędzia Zygmunt Dudziński.
Sędzia wspomniał też o zdarzeniu z 2012 r., kiedy to zaatakował nożem Halinę G. Byli już wówczas po rozwodzie.
Dokładna analiza
- Mamy świadomość ogromnej odpowiedzialności, ale jesteśmy przekonani, że Janusz G. popełnił zarzucany mu czyn. Sprawę dokładnie przeanalizowaliśmy, akta znamy prawie na pamięć. Analizowaliśmy przedziały czasowe, drogi przemieszczania się oskarżonego, jego motywy oraz wszystkie okoliczności i doszliśmy do takich samych wniosków, jak Sąd Okręgowy w Krośnie, z jedną korektą w opisie czynu - podkreślił sędzia Zbigniew Dudziński.Wyrok, jaki zapadł w Sądzie Apelacyjnym w Rzeszowie jest już prawomocny. Przysługuje od niego jedynie kasacja do Sądu Najwyższego.
Wyrok w Krośnie
Podobnie, jak Sąd Apelacyjny w Rzeszowie, wcześniej Sąd Okręgowy w Krośnie nie miał wątpliwości, że Janusz G. zabił swoją byłą żonę i 26 marca br. skazał go na 25 lat pozbawienia wolności, choć sprawa zniknięcia 52-letniej Haliny G., które miało miejsce ponad sześć lat temu, w nocy z 5 na 6 sierpnia 2014 r. była jedną z trudniejszych, z jaką przyszło się zmierzyć krośnieńskiemu sądowi.Tylko Janusz G.
Jednak zdaniem sądu, jedynie Janusz G. miał motyw, by zabić swoją byłą żonę. Wcześniej był karany za znęcanie się nad nią, 18 lipca 2012 r. Sąd Rejonowy w Jaśle skazał Janusza G. za groźby pozbawienia życia Haliny G. oraz za zaatakowanie swojej byłej żony nożem. Na szczęście udało się jej uciec i nie doznała poważniejszych obrażeń.- Ma to ważne znaczenie, gdyż stało się to 2 dni przed jedną z kluczowych rozpraw cywilnych między byłymi małżonkami. Na 7 sierpnia 2014 r. została zaplanowana rozprawa w jasielskim sądzie z wniosku Haliny G. o podział majątku wspólnego dotyczącego punktu skupu złomu przy ul. Floriańskiej. A jeden ze świadków zeznał przed sądem, że Janusz G. traktował to jak swoje królestwo - mówił po ogłoszeniu wyroku w sądzie w Krośnie, sędzia Artur Lipiński, rzecznik prasowy krośnieńskiego Sądu Okręgowego.
Dokładne przygotowania do zbrodni
Jak ustalił sąd w Krośnie, Janusz G. do dokonania zbrodni przygotował się bardzo dokładnie. Analiza zapisów nagrań z różnych monitoringów w Jaśle wskazuje, że wyjechał fordem transitem ze swojego punktu skupu złomu przy ul. Floriańskiej o godz. 19.57.Samochód zaparkował w okolicy ogródków działkowych od strony rzeki Wisłoki. Poszedł na ogródki, gdzie postać przypominającą Janusza G. zauważył mieszkaniec Jasła będący wówczas z żoną na swojej działce. Było to niedaleko domu Haliny G. przy ul. 17 Stycznia.
Kobieta ostatni telefon do swojego partnera wykonała o godz. 21.18. Była wtedy sama w domu, gdyż jej młodszy syn poszedł na ognisko ze znajomymi. Do ataku na Halinę G. doszło, gdy skończyła rozmowę telefoniczną ze swoim partnerem, która rozpoczęła się o godz. 21.18 i trwała kilka minut. Z ustaleń sądu wynika, że jedno uderzenie nieustalonym narzędziem miało miejsce w przedpokoju znajdującym się zaraz po wejściu do domu, a drugie w następnym pomieszczeniu.
Aktywny oskarżony
Później oskarżony poszedł po samochód, którym podjechał pod dom ofiary. O godzinie 21.09 samochód oskarżonego został zarejestrowany przez monitoring, jak jechał w kierunku domu Haliny G. Oskarżony wrzucił kobietę do auta i pojechał w kierunku ul. Floriańskiej. O godz. 22.23 monitoring zarejestrował, jak udaje się do swojego punktu złomu.Zdaniem sądu, o winie Janusza G. świadczy też jego nadzwyczajna aktywność tej nocy, co widać na zapisach z monitoringu. Wychodził, wyjeżdżał rowerem oraz wracał na punkt skupu złomu od północy do około 6 rano.
Ponadto od godzin popołudniowych 5 sierpnia do godzin porannych dnia następnego miał wyłączony telefon. Aparat nie logował się w żadnej stacji BTS.
Zemsta na byłej żonie
- Kara 25 lat pozbawienia wolności, jest wyjątkowa w Kodeksie karnym i na nią oskarżony jak najbardziej zasługuje. Janusz G. był już wcześniej karany i ofiarą była jego była żona. Złamał też zakaz zbliżania się do niej, jaki otrzymał w wyroku z 2012 r. Istotny był też bezpośredni zamiar dokonania tego zabójstwa oraz motywy, jako skłoniły go do tego czynu. Była to zemsta na byłej żonie, że wniosła sprawę o podział majątku, a zbrodnię dokładnie zaplanował i z wyrachowaniem zrealizował. Sąd nie znalazł natomiast żadnych okoliczności łagodzących dla oskarżonego - podkreślał sędzia Artur Lipiński.Autor: Andrzej Józefczyk
ciała nigdy nie odnaleziono i nie odnajdą po poprostu wyparowało przy temperaturze przetopu stali