Śmierć pracownika pogotowia energetycznego. Proces w sądzie w Krośnie
29 marca, 2022Wiadomości / Krosno / Wojaszówka
(fot. Tomasz Czech)
W Sądzie Rejonowym w Krośnie rozpoczął się proces 58-letniego Zbigniewa T. Mężczyzna został oskarżony po tragicznym wypadku w Wojkówce (gm. Wojaszówka) w czerwcu 2020 r.
We wtorek (29 marca) w Sądzie Rejonowym w Krośnie ruszył proces byłego pracownika pogotowia energetycznego z Krosna. Sprawa ma związek z tragicznym wypadkiem, do którego doszło 2 czerwca 2020 r. w Wojkówce. W wyniku porażenia prądem śmierć poniósł 54-letni Robert S. z Krosna, także pracownik pogotowia energetycznego.
Śledztwo w tej sprawie prowadziła Prokuratura Rejonowa w Krośnie. Zakończyło się ono skierowaniem aktu oskarżenia do Sądu Rejonowego w Krośnie.
- Zbigniew T. jako osoba odpowiedzialna za bezpieczeństwo i higienę pracy, nie dopełnił wynikających stąd obowiązków i w trakcie wykonywania montażu podłączenia przyłącza kablowego do czynnej linii napowietrznej niskiego napięcia z przewodami izolowanymi, jako elektromonter pogotowia energetycznego i osoba kierująca tymi pracami, wbrew obowiązującym przepisom dopuścił do wykonywania przez Roberta S. przyłączenia żyły kabla odgałęźnego przy użyciu narzędzi z uszkodzoną izolacją. Podjął też decyzję o przystąpieniu do prac mimo braku polecenia i mimo braku łączności z dyspozytorem. Tym samym naraził Roberta S. na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, doprowadzając do porażenia prądem Roberta S. i nieumyślnego spowodowania jego śmierci w wyniku ostrej niewydolności krążeniowo-oddechowej - powiedziała między innymi prokurator Anna Marcinkowska z Prokuratury Rejonowej w Krośnie odczytując akt oskarżenia.
Wcześniej sąd na wniosek obrończyni oskarżonego i pełnomocnika żony Roberta S., która występuje przed sądem w charakterze oskarżyciela posiłkowego zdecydował, że media nie będą mogły rejestrować dźwięku i obrazu z przebiegu procesu.
Po odczytaniu aktu oskarżenia, Zbigniew T., podobnie jak w trakcie trwania śledztwa, nie przyznał się do stawianych mu zarzutów. Jednak tym razem zdecydował się złożyć bardzo obszerne wyjaśnienia oraz odpowiadać na pytania stron.
Wyjaśnił, że zadanie w Wojkówce było już czwartym z kolei tego dnia, które mieli do wykonania wspólnie z Robertem S. jako dwuosobowy zespół. W domku letniskowym w lesie w Wojkówce mieli wykonać przyłącz kablowy i zamontować licznik. Gdy byli na miejscu około godz. 11.30 okazało się, że po wymianie słupa w linii niskiego napięcia istniejący kabel jest zbyt krótki i wymaga uzupełnienia o około 5 metrów. Poinformowali o tym dyspozytora i pojechali po brakujący kabel do siedziby Rejonu Energetycznego do Krosna.
Oskarżony wyjaśnił, że w pomieszczeniu odpraw spotkali się z dyrektorem technicznym Rejonu Energetycznego w Krośnie, który stwierdził, że prace w Wojkówce muszą być wykonane 2 czerwca i nie ma możliwości przeniesienia ich na inny dzień. Zbigniew T. powiedział również w sądzie, że wywiązała się ostra dyskusja na ten temat między dyrektorem technicznym a Robertem S., który miał powiedzieć, że jest to już kolejne zadanie tego dnia i nie zdążą wykonać go w czasie godzin pracy. Na nic się to jednak nie zdało i ekipa pogotowia energetycznego po pobraniu niezbędnych materiałów, w tym rozłącznika RSA, który jak się okazało, trzeba było zamontować na słupie, wróciła do Wojkówki. Na miejscu byli około godziny 13.00.
Jak wyjaśnił oskarżony, już na miejscu kilkukrotnie, bezskutecznie próbował dodzwonić się do dyspozytora rejonowej dyspozycji mocy, by uzyskać zgodę na wykonywanie pracy pod napięciem.
Pierwszą część wykonał kierujący zespołem Zbigniew T. W sądzie wyjaśnił, że było to około 75 procent wszystkich prac. Robert S. miał na koniec podłączyć cztery żyły z pięciometrowego odcinka do kabli na słupie. Około godz. 14.55 podczas podpinania trzeciej żyły kabla do sieci doszło do porażenia prądem. W tym czasie, jak wyjaśnił, stał w odległości około 7 metrów od słupa, na którym pracował kolega z zespołu i miał z nim cały czas kontakt wzrokowy i słuchowy.
- W pewnym momencie zauważyłem spadającą rękawicę, krzyczałem do Roberta co się dzieje, ale bez odzewu - mówił w sądzie oskarżony.
Kolega był nienaturalnie przechylony w lewą stronę, a jego dłoń spoczywała na przewodach. Zbigniew T. po wejściu na drabinę zdjął rękę Roberta S. z przewodów, poinformował o zdarzeniu dyspozytora rejonowej dyspozycji mocy i poprosił go o wyłączenie linii.
Zadzwonił też do właściciela domku letniskowego, gdzie mieli wykonać przyłącz, który chwilę wcześniej odjechał, by udzielił mu pomocy przy ściągnięciu Roberta S.
Razem, za pomocą liny, opuścili go na ziemię i rozpoczęli reanimację. Niestety, życia 54-letniego mężczyzny nie udało się uratować. Przed godziną 16.00 lekarz pogotowia stwierdził zgon.
Oskarżony tłumaczył, że według niego, w chwili gdy on pracował na słupie, to kierującym zespołem i nadzorującym był Robert S. i myślał, że w tym czasie to on zadzwoni do dyżurnego o zgodę na wykonywanie prac pod napięciem. Dodał również, że obydwaj mieli uprawnienia do wykonywania prac pod napięciem.
Zeznający jako świadek dyrektor techniczny Rejonu Energetycznego Krosno przyznał, że w pomieszczeniu odpraw była rozmowa z ekipą pogotowia energetycznego dotycząca wykonania prac na działce w Wojkówce. Jak zeznał, dopuścił jednak możliwość etapowania prac, gdyby nie udało się zdążyć tego dnia.
Zeznał też, że w tym przypadku nie powinny być wykonywane prace pod napięciem, gdyż nie było wydane polecenie dyspozytora rejonowej dyspozycji mocy.
Na następnej rozprawie mają zostać przesłuchani kolejni świadkowie.
Śledztwo w tej sprawie prowadziła Prokuratura Rejonowa w Krośnie. Zakończyło się ono skierowaniem aktu oskarżenia do Sądu Rejonowego w Krośnie.
- Zbigniew T. jako osoba odpowiedzialna za bezpieczeństwo i higienę pracy, nie dopełnił wynikających stąd obowiązków i w trakcie wykonywania montażu podłączenia przyłącza kablowego do czynnej linii napowietrznej niskiego napięcia z przewodami izolowanymi, jako elektromonter pogotowia energetycznego i osoba kierująca tymi pracami, wbrew obowiązującym przepisom dopuścił do wykonywania przez Roberta S. przyłączenia żyły kabla odgałęźnego przy użyciu narzędzi z uszkodzoną izolacją. Podjął też decyzję o przystąpieniu do prac mimo braku polecenia i mimo braku łączności z dyspozytorem. Tym samym naraził Roberta S. na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, doprowadzając do porażenia prądem Roberta S. i nieumyślnego spowodowania jego śmierci w wyniku ostrej niewydolności krążeniowo-oddechowej - powiedziała między innymi prokurator Anna Marcinkowska z Prokuratury Rejonowej w Krośnie odczytując akt oskarżenia.
Wcześniej sąd na wniosek obrończyni oskarżonego i pełnomocnika żony Roberta S., która występuje przed sądem w charakterze oskarżyciela posiłkowego zdecydował, że media nie będą mogły rejestrować dźwięku i obrazu z przebiegu procesu.
Po odczytaniu aktu oskarżenia, Zbigniew T., podobnie jak w trakcie trwania śledztwa, nie przyznał się do stawianych mu zarzutów. Jednak tym razem zdecydował się złożyć bardzo obszerne wyjaśnienia oraz odpowiadać na pytania stron.
Wyjaśnił, że zadanie w Wojkówce było już czwartym z kolei tego dnia, które mieli do wykonania wspólnie z Robertem S. jako dwuosobowy zespół. W domku letniskowym w lesie w Wojkówce mieli wykonać przyłącz kablowy i zamontować licznik. Gdy byli na miejscu około godz. 11.30 okazało się, że po wymianie słupa w linii niskiego napięcia istniejący kabel jest zbyt krótki i wymaga uzupełnienia o około 5 metrów. Poinformowali o tym dyspozytora i pojechali po brakujący kabel do siedziby Rejonu Energetycznego do Krosna.
Oskarżony wyjaśnił, że w pomieszczeniu odpraw spotkali się z dyrektorem technicznym Rejonu Energetycznego w Krośnie, który stwierdził, że prace w Wojkówce muszą być wykonane 2 czerwca i nie ma możliwości przeniesienia ich na inny dzień. Zbigniew T. powiedział również w sądzie, że wywiązała się ostra dyskusja na ten temat między dyrektorem technicznym a Robertem S., który miał powiedzieć, że jest to już kolejne zadanie tego dnia i nie zdążą wykonać go w czasie godzin pracy. Na nic się to jednak nie zdało i ekipa pogotowia energetycznego po pobraniu niezbędnych materiałów, w tym rozłącznika RSA, który jak się okazało, trzeba było zamontować na słupie, wróciła do Wojkówki. Na miejscu byli około godziny 13.00.
Jak wyjaśnił oskarżony, już na miejscu kilkukrotnie, bezskutecznie próbował dodzwonić się do dyspozytora rejonowej dyspozycji mocy, by uzyskać zgodę na wykonywanie pracy pod napięciem.
Pierwszą część wykonał kierujący zespołem Zbigniew T. W sądzie wyjaśnił, że było to około 75 procent wszystkich prac. Robert S. miał na koniec podłączyć cztery żyły z pięciometrowego odcinka do kabli na słupie. Około godz. 14.55 podczas podpinania trzeciej żyły kabla do sieci doszło do porażenia prądem. W tym czasie, jak wyjaśnił, stał w odległości około 7 metrów od słupa, na którym pracował kolega z zespołu i miał z nim cały czas kontakt wzrokowy i słuchowy.
- W pewnym momencie zauważyłem spadającą rękawicę, krzyczałem do Roberta co się dzieje, ale bez odzewu - mówił w sądzie oskarżony.
Kolega był nienaturalnie przechylony w lewą stronę, a jego dłoń spoczywała na przewodach. Zbigniew T. po wejściu na drabinę zdjął rękę Roberta S. z przewodów, poinformował o zdarzeniu dyspozytora rejonowej dyspozycji mocy i poprosił go o wyłączenie linii.
Zadzwonił też do właściciela domku letniskowego, gdzie mieli wykonać przyłącz, który chwilę wcześniej odjechał, by udzielił mu pomocy przy ściągnięciu Roberta S.
Razem, za pomocą liny, opuścili go na ziemię i rozpoczęli reanimację. Niestety, życia 54-letniego mężczyzny nie udało się uratować. Przed godziną 16.00 lekarz pogotowia stwierdził zgon.
Oskarżony tłumaczył, że według niego, w chwili gdy on pracował na słupie, to kierującym zespołem i nadzorującym był Robert S. i myślał, że w tym czasie to on zadzwoni do dyżurnego o zgodę na wykonywanie prac pod napięciem. Dodał również, że obydwaj mieli uprawnienia do wykonywania prac pod napięciem.
Zeznający jako świadek dyrektor techniczny Rejonu Energetycznego Krosno przyznał, że w pomieszczeniu odpraw była rozmowa z ekipą pogotowia energetycznego dotycząca wykonania prac na działce w Wojkówce. Jak zeznał, dopuścił jednak możliwość etapowania prac, gdyby nie udało się zdążyć tego dnia.
Zeznał też, że w tym przypadku nie powinny być wykonywane prace pod napięciem, gdyż nie było wydane polecenie dyspozytora rejonowej dyspozycji mocy.
Na następnej rozprawie mają zostać przesłuchani kolejni świadkowie.
Autor: Andrzej Józefczyk
Nikt jeszcze nie skomentował. Bądź pierwszy!